×
test environment
Obława Jacek Kaczmarski
-
28 ulubionych
-
3 ulubione
Skulony w jakiejś ciemnej jamie smaczniem sobie spał,
I spały małe wilczki dwa, zupełnie ślepe jeszcze,
Wtem stary wilk przewodnik, co życie dobrze znał,
Łeb podniósł, warknął groźnie, aż mną szarpnęły dreszcze.
Poczułem wokół siebie nienawistną woń.
Woń, która tłumi wszelki spokój, zrywa wszystkie sny.
Z daleka ktoś, gdzieś krzyknął krótki rozkaz: goń!
I z czterech stron wpadły na nas cztery gończe psy!
Obława, obława na młode wilki obława.
Te dzikie zapalczywe, w gęstym lesie wychowane,
Krąg śniegu wydeptany, w tym kręgu plama krwawa
I ciała wilcze kłami gończych psów szarpane!
Ten, który na mnie rzucił się, niewiele szczęścia miał,
Bo wpadły prosto mi na kły i krew trysnęła z rany.
Gdym teraz ile w łapach sił przed siebie prosto gnał.
Ujrzałem młode wilczki na strzępy rozszarpane.
Zginęły ślepe ufne tak, puszyste kłębki dwa.
Bezradne na tym świecie złym nie wiedząc, kto je zdławił.
I zginie wilk - przewodnik, choć życie dobrze zna,
Bo z trzema na raz walczy psami i z ran trzech naraz krwawi.
Obława...
Wypadłem na otwartą przestrzeń pianę z pyska tocząc,
Lecz tutaj też ze wszystkich stron zła mnie otacza woń,
A myśliwemu, co mnie dojrzał już się śmieją oczy.
I ręka pewna niezawodna podnosi w górę dłoń.
Rzucam się w bok i na oślep gnam, aż ziemia spod łap pryska.
I wtem pada pierwszy strzał, co kark mi rozszarpuje.
Biegnę, słyszę jak on klnie, krew mi płynie z pyska.
On strzela po raz drugi, lecz teraz już pudłuje.
Obława...
Wyrwałem się z obławy tej, schowałem w obcy las,
Lecz ile szczęścia miałem, każdy mi to przyzna.
Leżałem w śniegu jak nie żywy długi, długi czas.
Po strzale zaś na zawsze mi została krwawa blizna.
Lecz nie skończyła się obława i nie śpią gończe psy.
I giną ciągle wilki młode na całym Bożym świecie.
Nie dajcie zedrzeć z siebie skór, brońcie się i wy.
O, bracia wilcy brońcie się nim wszystcy wyginiecie !
Obława...
a
C
G
C
I spały małe wilczki dwa, zupełnie ślepe jeszcze,
F
E
Wtem stary wilk przewodnik, co życie dobrze znał,
a
C
G
C
Łeb podniósł, warknął groźnie, aż mną szarpnęły dreszcze.
F
E
Poczułem wokół siebie nienawistną woń.
a
C
E
a
Woń, która tłumi wszelki spokój, zrywa wszystkie sny.
F
E
Z daleka ktoś, gdzieś krzyknął krótki rozkaz: goń!
a
C
E
a
I z czterech stron wpadły na nas cztery gończe psy!
F
E
Obława, obława na młode wilki obława.
a
C
G
C
Te dzikie zapalczywe, w gęstym lesie wychowane,
F
E
Krąg śniegu wydeptany, w tym kręgu plama krwawa
a
C
G
C
I ciała wilcze kłami gończych psów szarpane!
F
E
a
Ten, który na mnie rzucił się, niewiele szczęścia miał,
a
C
G
C
Bo wpadły prosto mi na kły i krew trysnęła z rany.
F
E
Gdym teraz ile w łapach sił przed siebie prosto gnał.
a
C
G
C
Ujrzałem młode wilczki na strzępy rozszarpane.
F
E
Zginęły ślepe ufne tak, puszyste kłębki dwa.
a
C
E
a
Bezradne na tym świecie złym nie wiedząc, kto je zdławił.
F
E
I zginie wilk - przewodnik, choć życie dobrze zna,
a
C
E
a
Bo z trzema na raz walczy psami i z ran trzech naraz krwawi.
F
E
Obława...
a
C
G
C
| F
E
| a
C
G
C
| F
E
a
Wypadłem na otwartą przestrzeń pianę z pyska tocząc,
a
C
G
C
Lecz tutaj też ze wszystkich stron zła mnie otacza woń,
F
E
A myśliwemu, co mnie dojrzał już się śmieją oczy.
a
C
G
C
I ręka pewna niezawodna podnosi w górę dłoń.
F
E
Rzucam się w bok i na oślep gnam, aż ziemia spod łap pryska.
a
C
E
a
I wtem pada pierwszy strzał, co kark mi rozszarpuje.
F
E
Biegnę, słyszę jak on klnie, krew mi płynie z pyska.
a
C
E
a
On strzela po raz drugi, lecz teraz już pudłuje.
F
E
Obława...
a
C
G
C
| F
E
| a
C
G
C
| F
E
a
Wyrwałem się z obławy tej, schowałem w obcy las,
a
C
G
C
Lecz ile szczęścia miałem, każdy mi to przyzna.
F
E
Leżałem w śniegu jak nie żywy długi, długi czas.
a
C
G
C
Po strzale zaś na zawsze mi została krwawa blizna.
F
E
Lecz nie skończyła się obława i nie śpią gończe psy.
a
C
E
a
I giną ciągle wilki młode na całym Bożym świecie.
F
E
Nie dajcie zedrzeć z siebie skór, brońcie się i wy.
a
C
E
a
O, bracia wilcy brońcie się nim wszystcy wyginiecie !
F
E
Obława...
a
C
G
C
| F
E
| a
C
G
C
| F
E
a
-
PiotsloNie wiem