×
test environment
Świntuski Olek Grotowski
Tekst piosenki
Chodzem, myślem, mocny Boze,
Co to takiego być moze,
Ze starsi, co siem nie rusom,
To zaraz sobie świntusom.
Na psykład, jak psyjdzie stryjek
I jak z tatusiem wypije,
To zaras sobie do usu
Sepcom świństwa:
- Su su su su...
Tatko się robi rózowy,
A stryjasek fioletowy
I się jesce hichocom
I siem bardzo mocno pocom.
A tatusiowi łysinka
Błyscy jak młodziutka świnka
I jesce majom obraski
A na nich bzytkie goiaski
Co sobie na tapcaniku
Robią rózne fiku-miku
Nie wiedząc, ze ktoś się schował
I ich obfotografował
I im porobił zblizenia,
Takie, ze ceść! Do widzenia!
Do cego to ludzie som zdolni,
Jak jus zacnom być swawolni!
A tatko te albumiki
Tsyma w ksiąsce do fizyki.
Wiecorem się na nią zuca,
Niby, ze się douca,
Ze niby bez tej lektury
To by nie mógł zdać matury,
Lec cyta tylko wiecorem,
Bo w dzień to jest derektorem!
Ale, wracając do sprawy,
To stryjasek tes jest klawy,
So patsy na mnie ukośnie
I mówi: - Basia nam rośnie!
Pamiętam, jak była malcem!
I sturka mnie psy tym palcem,
A potem sybko oddycha,
Znowu sięga po kielicha,
Powącha, do dna wychłepce
I znowu z tatusiem sepce,
Zamiast pogadać o biuze
Albo o literatuze!
Rózni ludzie som na świecie;
Na psykład - choćby ja z Mieciem!
Zyjemy od zesłej zimy,
A prose - nic nie mówimy,
No i jakoś nam leci...
A ci dorośli - jak dzieci!
Co to takiego być moze,
Ze starsi, co siem nie rusom,
To zaraz sobie świntusom.
Na psykład, jak psyjdzie stryjek
I jak z tatusiem wypije,
To zaras sobie do usu
Sepcom świństwa:
- Su su su su...
Tatko się robi rózowy,
A stryjasek fioletowy
I się jesce hichocom
I siem bardzo mocno pocom.
A tatusiowi łysinka
Błyscy jak młodziutka świnka
I jesce majom obraski
A na nich bzytkie goiaski
Co sobie na tapcaniku
Robią rózne fiku-miku
Nie wiedząc, ze ktoś się schował
I ich obfotografował
I im porobił zblizenia,
Takie, ze ceść! Do widzenia!
Do cego to ludzie som zdolni,
Jak jus zacnom być swawolni!
A tatko te albumiki
Tsyma w ksiąsce do fizyki.
Wiecorem się na nią zuca,
Niby, ze się douca,
Ze niby bez tej lektury
To by nie mógł zdać matury,
Lec cyta tylko wiecorem,
Bo w dzień to jest derektorem!
Ale, wracając do sprawy,
To stryjasek tes jest klawy,
So patsy na mnie ukośnie
I mówi: - Basia nam rośnie!
Pamiętam, jak była malcem!
I sturka mnie psy tym palcem,
A potem sybko oddycha,
Znowu sięga po kielicha,
Powącha, do dna wychłepce
I znowu z tatusiem sepce,
Zamiast pogadać o biuze
Albo o literatuze!
Rózni ludzie som na świecie;
Na psykład - choćby ja z Mieciem!
Zyjemy od zesłej zimy,
A prose - nic nie mówimy,
No i jakoś nam leci...
A ci dorośli - jak dzieci!