×
test environment
Jego Słońce Robert Kasprzycki
Tekst piosenki i chwyty na gitarę
-
1 ulubiony
Jego słońce
Siedzi w barze tym od świtu,
nie stać go na pierwsze piwo, cis zmn. h zmn.
czasem ktoś go poczęstuje papierosem.
Stałe miejsce tuż przy ladzie,
stamtąd lepiej wszystko widać, cis zmn. h zmn
tutaj wschodzi i zachodzi jego słońce.
Kiedy wraca ulicami
ceny mizdrzą się z wystawy,
nie dla niego smak Edenu luksusowy.
On kupuje odzież tanią,
która sama się zachwala
że już ktoś ją przenicował łzą kaprawą.
Zwolnione godziny, rozmowy o niczym
a usta wciąż mielą przekleństwa.
Z tej mąki polityk wypiecze chleb gorzki,
brunatny sen triumfu i klęski.
Siedzi w barze tym do świtu,
pięści puchną pod stolikiem,
gdyby jeszcze raz tak złapać gdzieś robotę.
Bo podobno dom budują,
który lśni tysiącem okien
lecz ten dom za symbolicznym stoi płotem.
Zwolnione godziny, rozmowy o niczym,
a usta wciąż mielą przekleństwa.
Z tej mąki polityk wypiecze chleb gorzki,
brunatny sen triumfu i klęski.
Siedzi w barze tym od świtu,
nie stać go na pierwsze piwo,
czasem ktoś go poczęstuje papierosem.
Stałe miejsce tuż przy ladzie,
stamtąd lepiej wszystko widać,
tutaj rodzi się i tu umiera
jego słońce.
Siedzi w barze tym od świtu,
a
h zmn.nie stać go na pierwsze piwo, cis zmn. h zmn.
czasem ktoś go poczęstuje papierosem.
a
h zmn. cis zmn. a
h zmn. cis zmn.Stałe miejsce tuż przy ladzie,
a
h zmn.stamtąd lepiej wszystko widać, cis zmn. h zmn
tutaj wschodzi i zachodzi jego słońce.
a
h zmn. cis zmn. a
h zmn. cis zmn.Kiedy wraca ulicami
ceny mizdrzą się z wystawy,
nie dla niego smak Edenu luksusowy.
On kupuje odzież tanią,
która sama się zachwala
że już ktoś ją przenicował łzą kaprawą.
Zwolnione godziny, rozmowy o niczym
a
h zmn. cis zmn. h zmn.a usta wciąż mielą przekleństwa.
a
h zmn. cis zmn. h zmn.Z tej mąki polityk wypiecze chleb gorzki,
a
h zmn. cis zmn. h zmn.brunatny sen triumfu i klęski.
a
h zmn. cis zmn. h zmn.Siedzi w barze tym do świtu,
pięści puchną pod stolikiem,
gdyby jeszcze raz tak złapać gdzieś robotę.
Bo podobno dom budują,
który lśni tysiącem okien
lecz ten dom za symbolicznym stoi płotem.
Zwolnione godziny, rozmowy o niczym,
a usta wciąż mielą przekleństwa.
Z tej mąki polityk wypiecze chleb gorzki,
brunatny sen triumfu i klęski.
Siedzi w barze tym od świtu,
nie stać go na pierwsze piwo,
czasem ktoś go poczęstuje papierosem.
Stałe miejsce tuż przy ladzie,
stamtąd lepiej wszystko widać,
tutaj rodzi się i tu umiera
jego słońce.