Morskie Opowieści Szanty

Komentarze

  • Anonimowy użytkownik
    ROXY
    Liczyłam i jest ich chyba 377, ale ciężko było:-)

    · Zgłoś · 10 lat temu
  • Anonimowy użytkownik
    Alisssa
    Znam leprzą wersje ale ta też spoko

    · Zgłoś · 10 lat temu
  • Anonimowy użytkownik
    Kabumcy! xD
    xDDD to system rozwala XD
    Niewinne morskie opowieści... pełne wulgaryzmów i erotyki xDD

    · Zgłoś · 10 lat temu
  • Anonimowy użytkownik
    jyolotrolo
    najlepiej brzmi rozłożonymi akordami

    · Zgłoś · 10 lat temu
  • Anonimowy użytkownik
    Wilczek
    Kiedy rum zaszumi w głowie,
    Cały świat nabiera treści,
    Wtedy chętnie słucha człowiek
    Morskich opowieści.

    Hej, ha! Kolejkę nalej!
    Hej, ha! Kielichy wznieśmy!
    To zrobi doskonale
    Morskim opowieściom.

    Kto chce, to niechaj słucha,
    Kto nie chce, niech nie słucha,
    Jak balsam są dla ucha
    Morskie opowieści.

    Kto chce, to niechaj wierzy,
    Kto nie chce, niech nie wierzy,
    Nam na tym nie zależy,
    Więc wypijmy jeszcze.

    Łajba to jest morski statek,
    Sztorm to wiatr, co dmucha z gestem,
    Cierpi kraj na niedostatek
    Morskich opowieści.

    Pływał raz marynarz, który
    Żywił się wyłącznie pieprzem,
    Sypał pieprz do konfitury
    I do zupy mlecznej.

    Może ktoś się bardzo zżymał,
    Mówiąc, że to zdrożne wieści,
    Ale to jest właśnie klimat
    Morskich opowieści.

    Kto chce, ten niechaj wierzy,
    Kto nie chce, niech nie wierzy,
    Nam na tym nie zależy,
    Więc wypijmy jeszcze

    Był na Lwowie raz praktykant,
    Dwumetrowy wielki taki,
    przy kotwicznym kabestanie,
    Połamał handszpaki.

    Kolumb odkrył Amerykę,
    Kiedy ścigał się z Halikiem,
    Indianie się zarzekali,
    Że pierwszy był Halik.

    O wyprawie wokół globu,
    Też fałszywe są pogłoski,
    Pierwszy żaden tam Magellan,
    Tylko Baranowski.

    Znałem kiedyś kapitana
    wielki był wielbiciel sportu
    Stawiał żagle na fujarze
    I wychodził z portu

    Rudy Bronek, kiedy popił,
    Robił bardzo groźne miny,
    W Sztokholmie skakał
    do wody i gonił rekiny.

    I choć rekin twarda sztuka,
    Ale Bronek w wielkiej złości
    Łapał gada za ogona
    I mu łamał kości

    W trakcie postoju w porcie kapitan wypadł do wody kiedy pomagali jemu wyjść na pokład
    na pytanie czego tam szukał odpowiedział “goniłem rekina”.

    Był na “Gwarku” raz oficer
    Krewną swą ze sobą włóczył
    Targał ja po całym jachcie
    Wachcie swej poruczył

    Był na “Gwarku” młodszy majtek
    Miał „carmeny” do wąchania,
    „Sporty” zabrał do palenia
    Gitarę do grania.

    Małysz siedzi już na belce,
    Patrzy ze spokojem z góry,
    Jak się wkurwi to doleci
    Na same Mazury.

    Raz na Zegrzu była flauta,
    Nagle w żagle coś nam dmucha,
    A to płuca nadweręża
    Włodek Zawierucha.

    Kto chce, ten niechaj wierzy,
    Kto nie chce, niech nie słucha.
    Kto najlepszym KWŻ-etem?
    Włodek Zawierucha.

    Bosman portu "harleyowiec",
    Co się na nas zawsze złościł,
    W nodze, po licznych wypadkach
    Ma plastik, nie kości.

    Na jeziora wypłynęła
    Galera z galerniczkami
    Strzegł tam władzy kapitana
    “Kot z pięcioma ogonami”

    Gdy któraś coś źle zrobiła,
    Wieczorem przy całej grupie,
    Brał kapitan w rękę “kota’.
    Bił po gołej pupie.

    Rączka na niej pięć rzemyków
    Dość “niewinnie” wyglądało
    Lecz na mokrą goła pupę
    Naprawdę bolało

    Kiedy robiąc zwrot przez rufę
    Jolka grota nie wybrała
    To na apelu wieczornym
    Trzy “koty” dostała

    Basia idąc do “człowieka”
    wykonała wiele zwrotów
    i na apelu wieczornym
    dostała sześć “kotów”

    Przy podejściu do pomostu.
    Kasia dziobem uderzyła
    Za to po zachodzie słońca.
    Dupcia w pręgach była.

    Zapytacie galerniczek
    Czy te razy się przydały
    tak, bo kiedy był egzamin
    Wszystkie dobrze zdały

    Nelson, angielski Admirał,
    Strzeliłby se w łeb i kwita,
    Gdyby wiedział co dokonał,
    Kloss, zwykły kapitan.

    Kloss uciekał Niemcom zawsze
    Nigdy jego nie złapali
    A dorównać mu potrafił
    Jedynie pies Szarik

    U sąsiadów w Ukrainie
    W Czernobylu pierdyknęło,
    Elektrownia wyleciała
    Pół miasta zginęło

    Ruscy chcieli to zataić
    Nikt nie wiedział co się dzieje
    Ale Szwedzi wyczaili
    I się lugol leje

    Ref.: Hej, ha, lugola nalej,
    Hej, ha, probówki wznieśmy,
    Na chorobę popromienną,
    Jest to lek najlepszy.

    Bracia nic nie powiedzieli,
    Myśleli, że się rozwieje,
    Ale Szwedzi namierzyli,
    Już się lugol leje.

    Ciągle straszą nas Reganem,
    Rakietami i kosmosem,
    A tu bracia robią prezent
    Pod samiutkim nosem.

    Kiedy tylko coś tam gruchnie,
    Wschodni wiatr ku nam zawieje,
    Wtedy każdy chętnie spieprza
    W niedostępną knieję.

    Na Podlasiu się rozeszła
    Wieść, co przyszła prosto z pola:
    Chodźcie ludzie do ośrodka,
    Dają tam lugola.

    Krów na łące paść nie można,
    Choć stężenie ciągle spada,
    TASS agencja przecież wszędzie
    Ciągle o tym gada.

    Pierwszy Maja - Święto Pracy,
    Na ulicach tłum wariuje,
    A tu miłość od przyjaciół
    Ciągle promieniuje.

    Kiedy włosy mi wypadną
    I biegunka mną zawładnie,
    Co ja wtedy sobie myślę,
    Tego nikt nie zgadnie.

    W głowie coś mi strasznie łupie,
    Skóra schodzi też płatami,
    Lecz Ty miej to wszystko w dupie,
    Śpiewaj razem z nami.

    Kiedy zęby Ci wylecą,
    Łysa pała Ci zostanie,
    Wspomnisz Bracie dawne czasy,
    Hej, lugola nalej!

    Pij lugola, pij na zdrowie,
    To się może przydać jeszcze,
    Bo w Żarnowcu już budują,
    Skończą za lat dwieście.

    Na Europę padł strach blady,
    Co sprytniejszy schron buduje,
    Płaszcz gumowy na się wkłada,
    Mleka nie kupuje.

    A ja przecież wdzięczny jestem,
    W sercu się zabliźnia rana,
    Że mi zginąć nie pozwolą
    Od rakiet Reagana.

    Pływał sobie kleryk, który
    Myślał, że go dupa boli,
    Patrzy, a tu arcybiskup
    W koi go pierdoli.

    Aby o arcybiskupie
    Naród długo nie pamiętał.
    Zaraz na pożarcie jemu
    Dali dyrygenta

    Jak spod Helu raz dmuchnęło,
    Żagle zdarła moc nadludzka,
    Patrzę - w koje mi przywiało
    Nagą babkę z Pucka.

    Niech drżą gitary struny,
    Niech wiatr grzywacze pieści,
    Gdy płyniemy pod banderą
    Morskich opowieści.

    Był na "Lwowie" młody majtek,
    Co nie ruchał przez rok chyba,
    i wytryskiem swojej spermy
    Zabił wieloryba

    Raz bosmana rekin pożarł,
    Lecz nie smućcie się kochani,
    Bosman żyje, rekin umarł,
    Zatruł się zbukami.

    Kiedy bosman trypra złapał,
    Obciął sobie własnym nożem,
    A gdy rzucił go za burtę,
    To wezbrało morze.

    Hej bo wesoły uśmiech,
    W czas burzy jest pogodą,
    Uśmiech ku brzegom pędzi,
    Rozgniewaną wodę.

    Żagiel mój burzę niejedną przetrwał,
    Nie raz nad głową wiatr kłębił chmury,
    Bardziej o fajke dbam, by nie zgasła,
    Niz o własną skórę.

    Znałem kiedyś Chinkę w barze,
    Co śpiewała piosnki sprośne,
    Gdy kimono swe rozdziała,
    Cycki miała skośne

    Pływał z nami raz szantymen,
    śpiewał bardzo niskim basem,
    W rękach zawsze miał gitarę,
    Ster trzymał kutasem

    Kiedy mocny szkwalik przywiał,
    Ster mu w jaja tak przywalił,
    Już nie basem, a sopranem,
    Panny w porcie bawił.

    Gdy przy sterze dzisiaj siedzi,
    Szanty sobie dalej śpiewa,
    Bez akordów i gitary,
    Tylko a'cappella.


    Grant Kapitan z żoną pływał,
    Nie dopatrzył raz załogi,
    Odtąd ma bachorów kupę,
    A na głowie rogi.

    Znałem kiedyś kurtyzanę,
    Co się zwała Ruda Brona,
    W pół godziny obskoczyła
    Eskadrę Nelsona.

    Była raz w Londynie kurwa
    Tak w rzemiośle wyrobiona,
    Że w dwie doby obskoczyła
    Eskadrę Nelsona.

    Żyła raz w Londynie dziwka,
    Co ją zwali Krwawa Bronka,
    Bo jak zaciskała uda,
    Obcinała członka.

    I żadnemu żeglarzowi
    Nie udało się jej dosiąść,
    Bo dostawał opatrunek,
    A ona korkociąg.

    Ale trafił się marynarz,
    Mieszkał podobno w Poczdamie,
    Co drewnianą swą protezą
    Zrobił kuku damie.

    Znałem raz murzynkę w Rio,
    Co w miłości była śmiała,
    Nie uwierzysz daję słowo,
    Całkiem w poprzek miała.

    Znałem kiedyś pannę śliczną.
    Maszty stawiać uwielbiała,
    Chłopa z łajbą pomyliła,
    Lecz nie żałowała.

    Miała baba Mikołajka
    Wciąż ciągnęła go za jajka,
    Raz za jedno, raz za drugie,
    Potem za to długie.

    Znałem kiedyś marynarza,
    Co miał pecha tak wielkiego,
    Wsadził ptaszka między greting
    I nie wyjął jego.

    Znałem raz pewnego majtka,
    Co miał oczy jak dwie cipy,
    Złapał syfa w środku morza,
    W dodatku od kipy.

    A w połowie tego rejsu,
    Majtek ów popełnił gafę
    I z grotmasztu wpadł do wody
    Jajami na rafę.

    Pewien majtek miał dwie nogi,
    Co się nie trzymały kupy,
    Bo przed laty zbił majątek
    Na dawaniu dupy.

    Żyła w Gdańsku cnotka Zocha,
    Z każdym chciałaby się kochać,
    Lecz stalową cnotę miała,
    Rzewnie więc płakała.

    Zośka dzięki swym przymiotom,
    Podpuszczalska była wielce,
    Wielu więc miało złamane,
    Niekoniecznie serce.

    Larsen choć był harpunnikiem,
    Nie mógł Zośce przebić cnoty,
    Choć jednym rzutem harpuna,
    topił trzy U-Booty.

    Słuchaj rady młody majtku,
    Strzeż się dziewcząt w Yokochamie,
    Tam są gejsze takie szybkie,
    Zgwałcą nim ci stanie.

    Gdy kapitan zachorował,
    Zrobiono mu lewatywę,
    Wlano w niego galon wody,
    Przez prezerwatywę.

    Może biedak by wyzdrowiał,
    Bo kuracja pierwsza klasa,
    Ale kondom był dziurawy,
    Dostał adidasa.

    Mały Jasiu z brudnym pyskiem,
    Na Darze Pomorza pływał,
    A że krzywy miał interes,
    Pysk se obsikiwał.

    Kiedy smutno Ci na wachcie,
    Chcesz rozerwać się troszeczkę,
    Wkładasz granat między nogi
    I ciągniesz zawleczkę,

    Pływał raz marynarz który
    Nosił w spodniach same dziury
    Było widać przez te dziury
    To co znoszą kury

    Pij mój bracie, twoje zdrowie
    Jutro ci się humor przyda
    Spirytus ci nie zaszkodzi,
    Sztorm idzie - wyrzygasz.

    Kto chce, to niechaj słucha,
    Kto nie chce, niech nie słucha,
    Jak balsam są dla ucha
    Morskie opowieści.

    Od Falklandu-śmy płynęli,
    Doskonale brała ryba,
    Mogłeś wędką wtedy złapać
    Nawet wieloryba

    Kiedy znudzą Ci się szanty,
    I żegluga, i Mazury,
    Olej twego kapitana,
    I spierdalaj w góry.

    Znałem kiedyś marynarza,
    Kochał piwo, no i tańce,
    Jak się odlał to wypełniał
    Śluzę na Guziance.

    Raz stanąłem w Mikołajkach,
    Patrzę, a tu spod "Pagaja"
    Wychodzi stary marynarz
    Bez lewego jaja.

    W Mikołajkach żył raz żeglarz,
    Zjadł grochówki talerz cały,
    Potem pierdząc z rufy jachtu
    Przepłynął kanały.

    Do Giżycka dziś płyniemy,
    Nieźle daje, szóstką wieje,
    Jak tak dalej dobrze pójdzie,
    Rozkurwimy keję.

    Grant Kapitan z żoną pływał,
    Nie dopatrzył raz załogi,
    Odtąd ma bachorów kupę,
    A na głowie rogi.

    Była raz w Londynie kurwa
    Tak w rzemiośle wyrobiona,
    Że w dwie doby obskoczyła
    Eskadrę Nelsona.

    Żyła w Kołobrzegu dziwka,
    Co ją zwali Krwawa Bronka,
    Bo jak zaciskała uda,
    Obcinała członka.

    I żadnemu żeglarzowi
    Nie udało się jej dosiąść,
    Bo dostawał opatrunek,
    A ona korkociąg.

    Ale trafił się marynarz,
    Mieszkał podobno w Poczdamie,
    Co drewnianą swą protezą
    Zrobił kuku damie.

    W Amsterdamie była knajpa,
    Która w herbie miała Gryfa,
    Z której nikt nie wyszedł wcześniej,
    Niż nie złapał syfa.

    Eskimosi są weseli,
    Myją moczem swoje żony,
    Pędzą bimber z ryb popsutych
    I zjadają wrony.

    Grenlandczycy, lud gościnny,
    Więc pracują gorączkowo,
    Sprowadzają lód z Syberii,
    Nie wiemy dla kogo.

    Jak do Gdyni wracalismy,
    Goła baba mi się śniła.
    Gdy się rano obudziłem,
    Dziura w burcie była.

    Na Yan Mayen wielka draka,
    Opowiem, jak rzecz się miała,
    Kiedy wzięto nas za desant,
    Ludność się poddała.

    Kiedy szliśmy przez Pacyfik,
    Wiatr pozrywał wszystkie wanty,
    Przytuliłem się do klopa
    I śpiewałem szanty.

    Kiedy szliśmy przez Pacyfik,
    Była wtedy straszna flauta,
    Wprost na łajbę nam się zjebał
    Ruski kosmonauta.

    Powiedziała mi dziewczyna
    Żeby wodą wódkę popić.
    Ja jej na to: "Idź do diabła,
    Czy chcesz mnie utopić?"

    Znałem kiedyś pannę śliczną.
    Maszty stawiać uwielbiała,
    Chłopa z łajbą pomyliła,
    Lecz nie żałowała.

    Pływał raz marynarz, który
    Żywił się wyłącznie wódką,
    Dawał wódkę małolatom
    No i prostytutkom.

    Znałem raz pewnego majtka,
    Kto nie wierzy, niech się śmieje,
    Co swym chujem podczas wzwodu
    Mógł zastąpić reje.

    Znałem kiedyś marynarza,
    Co miał pecha tak wielkiego,
    Wsadził ptaszka między greting
    I nie wyjął jego.

    Znałem raz pewnego majtka,
    Co miał oczy jak dwie cipy,
    Złapał syfa w środku morza,
    W dodatku od kipy.

    A w połowie tego rejsu,
    Majtek ów popełnił gafę
    I z grotmasztu wpadł do wody
    Jajami na rafę.

    Pewien majtek miał dwie nogi,
    Co się nie trzymały kupy,
    Bo przed laty zbił majątek
    Na dawaniu dupy.

    Pływał raz po morzu kucharz,
    W rękach praktyk był Onana,
    A załoga się dziwiła
    Skąd w kawie śmietana.

    Pływał raz marynarz, który
    Chuja miał jak trzy armaty
    I wytryskiem swej giwery
    Zatapiał fregaty.

    Znałem raz pewnego kuka,
    Co nie dupczył przez rok cały
    I jak wsadził rybie w dupę,
    To jej wyszły gały.

    W dawnych czasach na żaglowcach
    Żyły kozy tresowane,
    Mogły one Ci zastąpić
    Każdą kurtyzanę.

    A gdy koza szła do kotła,
    Bo czasami tak się zdarza,
    To wtedy załoga cała
    Jebała kucharza.

    Pewien majtek miał papugę
    Najsłynniejszą w całym świecie,
    No bo była okrętową
    Mistrzynią w minecie.

    Za usługi tej papugi
    Majtek pobierał dolara,
    Nic dziwnego, w długim rejsie
    Wzbogacił się zaraz.

    A dla kogo za papugę
    Była to za duża kwota,
    Mógł pożyczyć od bosmana
    Szczerbatego kota.

    Pływał raz marynarz młody,
    Co go nazywali pszczółką,
    Dupcył wszystko prócz zegara,
    Chyba, że z kukułką.

    Żyła raz papuga, która
    Miała tę jedną zaletę,
    Że jak żadna inna dziwka
    Robiła minetę.

    Był na morzach taki zwyczaj
    Iż załoga na żaglowce,
    Że nie mogła zabrać żony,
    Zabierała owce.

    Nasz kapitan - twarda sztuka,
    Nikt go dzisiaj nie odszuka,
    Ale w końcu się skupimy
    I mu wpierdolimy...

    Była sobie kiedyś łódka,
    Gdzie się ciągle lała wódka,
    Opierdalał się tam sternik
    - Czerwony Październik.

    Tam przy burcie bosman pije,
    konia przy tym sobie bije,
    ale pić szybko nie może,
    bo się zrzyga w morze.

    Szczur lądowy - twarda sztuka,
    Ciężko zabić go czymkolwiek,
    Lecz gdy w morze miałby ruszyć,
    Narobiłby w spodnie.

    Statek z portu już wypływa,
    Każdy w kącie ściska babę,
    Smutny tylko jest Warszawiak,
    On kocha Warszawę.

    My jesteśmy Warszawiaki,
    Co palymy kataryny,
    Żagle stoją nam w łopocie,
    My to pierdolymy.

    Była sobie kiedyś łódka,
    Gdzie się ciągle lała wódka,
    Opierdalał się tam sternik -
    "Czerwony Październik".

    Gdy do portu przybijemy,
    Wszyscy się do knajpy pchają
    I już po godzinie picia
    Nogi wyciągają.

    W knajpie "Pod ponurą małpą"
    Rządzi jedna z takim zadkiem,
    Że niejeden już nie wiedział,
    Co zrobić z uszatkiem.

    Gdy kolejki nie dotrzymasz,
    To z kompanią się pożegnaj.
    Widać, Bracie, żeś jest ceper,
    Dupa, a nie żeglarz.

    Hej, chwała Panu Bogu,
    Hej, Panu Bogu chwała,
    Hej, kościół się zawalił,
    Tawerna ostała.

    Był raz szyper kutra "Brzytwa",
    Jedna myśl go wciąż trapiła,
    Bo on myślał, że ma trypra,
    A to była kiła.

    Popłynęła kiedyś z nami
    Pewna dama dla ochoty,
    Powróciła cała, zdrowa,
    Ale już bez cnoty.


    Nasz Kapitan twarda sztuka,
    Nikt go tutaj nie oszuka,
    Ale w końcu się skupimy
    I mu wpier...my.

    Na fregacie nie ma zmiłuj,
    Zapier...ać trza od rana,
    A wieczorem polerować
    Laskę Kapitana.

    Bosman na gitarze grywa,
    Idzie mu to całkiem klawo,
    Czasem chwyty popierdoli,
    Wszyscy biją brawo.

    Sternik, stary pijanica,
    Ciągle biega, wódki szuka,
    Jeden dzień bez alkoholu
    I wyzionie ducha.

    Znałem raz księżniczkę, która
    Cipkę miała tak malutką,
    Że dawała tylko z tyłu
    I to krasnoludkom.

    Płynie sobie statek prosto,
    A załoga rzyga ostro,
    Kiedyś woził on banany,
    A dziś zarzygany.

    Był raz sobie sternik, który
    Na silniku ciągle pływał,
    A że halsów nie rozróżniał,
    Żagli nie używał.

    Jak pływałem z chłopakami,
    Cały miesiąc się nie myli,
    Gdy poszli do "Tropicany",
    To ich nie wpuścili.

    Raz kapitan na żygaczu
    Cały dzień przesiedział w sraczu.
    Że turyści się nudzili,
    Żygacz podpalili.

    Znów pływaliśmy wieczorem,
    A tu patrol z inspektorem,
    Światła lśnią, syreny słyszę -
    Mandat za pięć dyszek. (50 zł)

    Kumpel gryzie już paznokcie,
    Zęby chodzą niczym pilnik.
    Co jest? - szturcham kumpla łokciem.
    Mieli lepszy silnik!

    Stąd nauka płynie prosta:
    Jeśli pływać chcesz wieczorem,
    Wyczarteruj łajbę z ponad
    Stukonnym motorem.

    Zwrotka ta jest ku przestrodze
    Tych, co Włocha chcą w załodze.
    Włosi zamiast śpiewać szanty
    Haftują zza wanty.

    Znacznie większa jest pociecha
    Na jachcie z kucharza - Czecha.
    Choć podaje knedle z ciastem,
    Jest śmiesznym balastem.

    Była dziwka w Węgorzewie,
    Co kochała się na drzewie.
    Pagaj z tego drzewa właśnie
    Na pewno nie trzaśnie!

    Żywy fracht nam pożarł flarę;
    Z zada czuć mu było siarę.
    Był to - w co nikt nie w uwierzy
    - Żubr wprost z Białowieży.

    Weź do ręki złoty trunek,
    Polej go na takielunek.
    Żaglom co piwka dostały
    Nie straszne są szkwały.

    Każdy naród ma swą mowę,
    Taką mają też żeglarze,
    Jak bardzo ważna to sztuka,
    Zaraz się okaże.

    Świeży adept na żeglarza
    Krzyknął do kursantki młodej,
    - Hej, Maryśka, jeno w mig tam,
    Puść się na dziobowej!

    A gorliwa Marysieńka
    Do komendy wykonania,
    Cumę ciągle dzierżąc w ręku,
    Stoi bez ubrania.

    Znałem kiedyś marynarza,
    Był najlepszy zaraz po mnie,
    Gdyśmy w Świnoujściu chlali,
    Nasrał mi na spodnie.

    Kiedy pływaliśmy razem,
    Nie było nam równych prawie,
    Aż do czasu, kiedy poznał
    Dziewczę na zabawie.

    Zaraz stracił humor cały
    Wciąż wpatrzony w nią jak ciele,
    A najgorsze, że zapomniał,
    Co to przyjaciele.

    Kiedy ciężko Ci na duszy,
    Kiedy w gardle znów Cię suszy,
    Walnij sobie przyjacielu
    Dużą dawkę chmielu.

    Hej, ha, nalejcie piwa,
    Niech się wszystkim w głowach kiwa,
    Hej, ha, nalejcie piwa,
    Niech się w głowach kiwa.

    Czy wesele, czy też pogrzeb,
    W domu, pracy, nawet szkole,
    Zdrowiej z kufla ściągać browar,
    Niż doić jabola.

    Każdy rano leczy kaca,
    Każdy w kącie obiad zwraca,
    W głowie szumi myśl leniwa,
    Nigdy więcej piwa.

    I gdy skończy się choroba,
    Chociaż ciągle ciąży głowa,
    Uparcie biegniesz do baru,
    Zaczerpnąć z browaru.

    Jedni jadą sobie w góry,
    Drudzy jadą na Mazury,
    A ja biorę swój Komarek,
    Zapierdzielam na browarek.

    Hej, ho, butelka piwa,
    W czasie burzy jest osłodą,
    Pijmy więc dużo piwa,
    Z tą brzozową wodą.

    Okocimskie czy Wareckie
    Świętokrzyskie czy Żywieckie
    Każde piwo, każde zdrowe
    Jak na moją głowę

    Siedzi diabeł na odpuście,
    Słychać - w kuflu piwo chluśnie,
    Zstąpił anioł z nieba szczytu,
    Lecz nie miał kredytu.

    Kiedy w dawnych czasach żyli,
    Dobre piwo już robili,
    Pili piwo pradziadowie,
    Będą pić synowie.

    Hej-że-ho! Polejcie piwa,
    Niech się wszystkim głowa kiwa.
    Hej-że-ho! Polejcie piwa,
    Niech się głowa kiwa.

    Pij więc chłopcze, pij na zdrowie,
    Nie próbuj tracić kolejki,
    No, bo jaki żeglarz w świecie,
    Stroni od butelki?

    Hej, ha! Kolejkę nalej!
    Hej, ha! Kielichy wznieśmy!
    Po kolejnej setce czystej
    Pływać nam się zechce!

    A gdy z sił już opadniemy,
    Setkę znowu wypijemy
    I od razu przyjdzie humor
    Do picia na umór.

    Gdyby ta kuracja kiedyś
    Skutku w mig nam nie przyniosła,
    Znaczy wódka była chrzczona,
    Zmienić trzeba lokal.

    A gdy siły nas opuszczą,
    Każdy zaśnie pod pokładem,
    Nie dobudzi nas kapitan,
    Nawet samopałem.

    Wyślesz żeglarza młodego,
    Po kilwater do bosmana,
    Już nie wróci, będzie szukał
    Do samego rana.

    W Węgorzewie mieszka dziewka,
    Co każdemu się oddaje,
    Z dołu Puszcza Amazońska,
    Z góry Himalaje.

    A jej siostra chodzi smutna,
    Użyć też by sobie chciała,
    Z góry Stepy Akermańskie,
    A z dołu Sahara.

    Była raz panienka, która
    Chciała wskoczyć mi na prącie.
    Jak się mama dowiedziała,
    Tydzień stała w kącie.

    Hej, ho, Angelika,
    Hej, ho, Angelika,
    Hej, ho, Angelika,
    Wskocz mi na konika!

    Gdy już mama karę zdjęła,
    Macać znowu mnie zaczęła,
    Wciąż pytając tak dla ściemy,
    Co tam mam w kieszeni?

    Była sobie Pchła-Szachrajka,
    Co mi chciała lizać jajka.
    Jak do gęby je wsadziła,
    To się udusiła.

    Znałem w pewnym porcie dziewkę,
    Była kiedyś niezła laska,
    Odkąd walec ją przejechał,
    Jest jak decha płaska.

    Kiedy miodek szumi w głowie,
    Zbiera się nam na wyznania,
    Jak to było na początku
    Naszego pływania.

    Wiosłowanie trudna sztuka,
    Więc do pniaka uwiązali.
    Próbujemy drzewo wyrwać
    Razem z korzeniami.

    Gdy wiosłować już umiemy,
    Nawet w miarę równo, składnie,
    Trzeba żagle tak postawić
    By nie spocząć na dnie.

    Żagle białe już wciągnięte,
    Mnóstwo było z tym zachodu,
    Wreszcie stało się - płyniemy,
    Lecz rufą do przodu.

    Przy czwóreczce to DZ-ta
    Jest łódeczką dla rajdowca,
    Raz mieliśmy na bukszprycie
    Głowę surfingowca.

    Barka keją treningową,
    Fakt pożałowania godny,
    Gdy prędkości nie wytracisz,
    Masz okręt podwodny.

    Więc kursanci na manewrach
    Mieli z faktem niezłą walkę,
    Raz miast żagle poluzować
    Przyjebali w barkę.

    Płynie łódź moja wzburzonym morzem,
    Brzegu nie widać, wiatr w żagle wieje.
    Inny by pewnie już stracił głowę
    Ja się tylko śmieję:

    Pływał z nami pewien gościu,
    Z prostszym rozumem od knagi,
    Gdy się dorwał chłop do rumpla,
    Kręcił rufo-sztagi.

    Znałem pewnego żeglarza,
    Pływaliśmy razem Tangiem,
    Był tak silny, że na chuju
    Umiał podnieść sztangę.
    Pływał raz marynarz, który
    Walił spiryt z grubej rury,
    Główka go też nie bolała,
    Bo to był nasz FALA.

    Ryży Czajnik, kiedy popił,
    Robił bardzo głupie miny,
    Czasem rzygał do kokpiku
    I podpieprzał liny.

    Przyszedł bosman do tawerny,
    Piwo!!! wrzasnął gromkim głosem
    I od razu dostał w zęby -
    Nie powiedział "proszę".

    Szczur lądowy - twarda sztuka,
    Ciężko zabić go czymkolwiek,
    Lecz gdy w morze miałby ruszyć,
    Narobiłby w spodnie.

    Statek z portu już wypływa,
    Każdy w kącie ściska babę,
    Smutny tylko jest Warszawiak,
    On kocha Warszawę.

    My jesteśmy Warszawiaki,
    Co palymy kataryny,
    Żagle stoją nam w łopocie,
    My to pierdolymy.

    Gdy do portu przybijemy,
    Wszyscy się do knajpy pchają,
    I już po godzinie picia
    Nogi wyciągają.

    W knajpie "Pod ponurą małpą"
    Rządzi jedna z takim zadkiem,
    Że niejeden już nie wiedział,
    Co zrobić z uszatkiem.

    Gdy kolejki nie dotrzymasz,
    To z kompanią się pożegnaj.
    Widać, Bracie, żeś jest ceper,
    Dupa, a nie żeglarz.

    Kiedy rum zaszumi w głowie,
    W knajpie ruda tańczy cizia,
    Każdy chętnie zapomina,
    Co go w dupę gryzie.

    Popłynęła kiedyś z nami
    Pewna dama dla ochoty,
    Powróciła cała zdrowa,
    Ale już bez cnoty.

    Na fregacie nie ma zmiłuj,
    Zapierdalać trza od rana,
    A wieczorem polerować
    Laskę Kapitana.

    Bosman na gitarze grywa,
    Idzie mu to całkiem klawo,
    Czasem chwyty popierdoli,
    Wszyscy biją brawo.

    Sternik, stary pijanica,
    Ciągle biega, wódki szuka,
    Jeden dzień bez alkoholu
    I wyzionie ducha.

    Znałem raz księżniczkę, która
    Cipkę miała tak malutką,
    Że dawała tylko z tyłu
    I to krasnoludkom.

    Płynie sobie statek prosto,
    A załoga rzyga ostro,
    Kiedyś woził on banany,
    A dziś zarzygany.

    Znałem kiedyś kapitana,
    Urodził się chyba w piekle,
    Bo jak nie miał co wyruchać,
    To wyruchał szeklę.

    Każdy żeglarz wie od dziecka,
    Co to "Czysta", co "Bałtycka",
    I już jako jędrny malec
    Macza w wódzie palec.

    Pływał kiedyś majtek jeden
    Masochista-pederasta,
    Swe klejnoty często prażył
    W prodiżu do ciasta.

    A, że właśnie na tym statku,
    Był cholerny problem z cukrem,
    Wszyscy ciągle się dziwili,
    Skąd to ciasto z lukrem?

    Gdy w żołądku tłuką fale
    I chęć życia znika wszelka,
    Nie trać bracie animuszu -
    Jest jeszcze butelka!

    Komu się białe myszki nie śnią,
    Ten za życia leży w dole,
    My popłyńmy z naszą pieśnią
    Poprzez monopole.

    Źle w łódeczce jest baryłce,
    Źle w łódeczce jest wódeczce.
    Chcecie wiedzieć, gdzie jej dobrze?
    Wlejcie mi szklaneczkę!

    Kiedy nic Ci nie wychodzi,
    Kiedy tęskni się do mamy,
    Ktoś nam rzuca hasło: "Nalej!"
    I się zalewamy.

    A na widok iceberga
    Każde ciało drży w kożuchu,
    Jaś Pobożny śpiewa psalmy,
    A my - po maluchu!

    Jeśli myślisz, że piosenka
    Trochę się nie trzyma kupy,
    To układaj własne zwrotki,
    Nie zawracaj dupy.

    Kumpel nazwać swoją łajbę
    Chciał tytułem jakiejś pieśni,
    Ja mu na to - daj jej imię
    "Morskie Opowieści".

    Był raz sobie sternik, który
    Na silniku ciągle pływał,
    A że halsów nie rozróżniał,
    Żagli nie używał.

    Jak pływałem z chłopakami,
    Cały miesiąc się nie myli,
    Gdy poszli do "Tropicany",
    To ich nie wpuścili.

    Raz kapitan na żygaczu
    Cały dzień przesiedział w sraczu.
    Że turyści się nudzili,
    Żygacz podpalili.

    ps. Żygacz, żygadło - jest to dość popularne wśród żeglarzy
    określenie jednostki pływającej "Ż"eglugi Mazurskiej. :-)))

    Każdy naród ma swą mowę,
    Taką mają też żeglarze,
    Jak bardzo ważna to sztuka,
    Zaraz się okaże.

    Świeży adept na żeglarza
    Krzyknął do kursantki młodej,
    - Hej, Maryśka, jeno w mig tam,
    Puść się na dziobowej!

    A gorliwa Marysieńka
    Do komendy wykonania,
    Cumę ciągle dzierżąc w ręku,
    Stoi bez ubrania.

    Zgraja tłoczy się przy barze,
    Śmierdzi potem knajpa cała,
    Piękna Lola weszła nagle,
    Zgraja zawołała.

    Kiedy w rejs znowu wypłynę,
    Miej w pamięci wspólne chwile,
    Walkę będę z sobą toczył
    I o swoje życie.

    Hej, bracie, wódki polej,
    Niech mi gardło znowu pieści,
    Taka jest życiowa kolej
    Morskich Opowieści.

    Piwko w barze się skończyło,
    I już nie ma kogo pieścić,
    Zanuć sobie do poduszki
    Morskie Opowieści.

    Kiedy pływaliśmy razem,
    Nie było nam równych prawie,
    Aż do czasu, kiedy poznał
    Dziewczę na zabawie.

    Zaraz stracił humor cały
    Wciąż wpatrzony w nią jak ciele,
    A najgorsze, że zapomniał,
    Co to przyjaciele.

    Tak to człeku w życiu bywa,
    Gdy Ci baba na łeb wlezie,
    Jak Cię wciśnie pod pantofel,
    To tak, jakbyś nie żył.

    W wokółziemski rejs ruszałem,
    Było w mediach dużo krzyku,
    Ale zawsze dopływałem
    Do knajpy w... Szczedrzyku!

    W wokółziemski rejs ruszałem
    Marząc o niejednym porcie,
    Ale zawsze dryfowałem
    Do "Zęzy" w Sztynorcie.

    Choć dmuchało tylko "cztery",
    Jechaliśmy wciąż "na kancie",
    Bo stawiałem genakera
    Na własnym palancie!

    Gdy nam dno przebiła rafa
    I nasz szyper wpadł w panikę,
    Wtedy dziurę kuk załatał
    Świeżym naleśnikiem.

    Gdy motorek diabli wzięli,
    W sztormie poszły wszystkie szmaty,
    To za spinakera robił
    Biustonosz Agaty.

    Kiedy flauta nas dorwała,
    Osuszono wszystkie flaszki,
    Kuk w kambuzie czynił zacier
    Na bal kapitański.

    Rok zmagałem się z żaglami,
    By cumować w Ameryce,
    Ale, kurwa, zapomniałem
    Wyciągnąć kotwicę!

    Kiedy ciężko Ci na duszy,
    Kiedy w gardle znów Cię suszy,
    Walnij sobie przyjacielu
    Dużą dawkę chmielu.

    Hej, ha, nalejcie piwa,
    Niech się wszystkim w głowach kiwa,
    Hej, ha, nalejcie piwa,
    Niech się w głowach kiwa.

    Żadna kurwa, żadna dziwka
    Nie zastąpi kufla piwka,
    Kto nie wierzy niech spróbuje,
    Jak piwo smakuje.

    Gdyby nawet jakaś lala
    Była lepsza od Specjala,
    Zaraz Cię obejmie trwoga,
    Jaka ona droga.

    Czy wesele, czy też pogrzeb,
    W domu, pracy, nawet szkole,
    Zdrowiej z kufla ściągać browar,
    Niż doić jabole.

    Gdy siedzimy sobie w "Dobrej",
    Aga piwka nam podrzuca,
    Kiedy chcemy zagrać w karty,
    Ona nimi rzuca.

    Gdy odurzą nas promile,
    Film ma urwać się za chwilę,
    Nikt dziś spojrzeć nie omieszka,
    Gdzie stoi Agnieszka.

    Każdy rano leczy kaca,
    Każdy w kącie obiad zwraca,
    W głowie szumi myśl leniwa,
    Nigdy więcej piwa.

    Dziś opowiem wam historię
    Co zdarzyła się gdzieś w Rio
    Bosman wódki nie chciał wypić
    No i dostał w ryjo.

    A że dzielnie się odgryzał
    Cała gawiedź podkurwiona
    Potem tylko wyszło na jaw
    Wódka była chrzczona.

    Bosman twarde jest chłopisko
    Lepiej w drogę mu nie wchodzić
    Pięciu gości już wynieśli
    Szósty ledwie chodzi.

    Barman co tę wódkę dawał
    Długo biedak już nie pożył
    Bo gdy bosman go zobaczył
    W jaja mu przyłożył.

    Po tej wielkiej bijatyce
    Bosman w całym Rio znany
    Tłum się kłębi dookoła
    On jest podziwiany.

    Wszystkie dziwki są już jego
    Każda darmo da swe ciało
    Zrobią tu dla niego wszystko
    Byle mu się chciało.

    Każda chce by ją przeleciał
    A on wie jak im dogodzić
    Bo po jego wizytacji
    Wciąż nie mogą chodzić.

    Dzisiaj bosman uśmiechnięty
    Znowu wódki się napije
    Nikt mu w Rio nie podskoczy
    Bo wtedy nie żyje.

    Potem im zaśpiewał szantę
    Znaną prawie w całym świecie
    No a jaki był jej refren
    Chyba sami wiecie.

    Pływał z nami jeden majtek,
    Co go nazywali Kajtek,
    Dziś załoga przerażona,
    Bo to była ona.

    Tylko bosman o tym wiedział,
    Nic nikomu nie powiedział,
    Za to dupczył ją zawzięcie,
    Takie miał zajęcie.

    W Mikołajkach żył raz żeglarz,
    Zjadł grochówki talerz cały,
    Potem pierdząc z rufy jachtu
    Przepłynął kanały.

    Do Giżycka dziś płyniemy,
    Nieźle daje, szóstką wieje,
    Jak tak dalej dobrze pójdzie,
    Rozjebiemy keję.

    W Amsterdamie była knajpa,
    Która w herbie miała Gryfa,
    Z której nikt nie wyszedł wcześniej,
    Niż nie złapał syfa.

    Eskimosi są weseli,
    Myją moczem swoje żony,
    Pędzą bimber z ryb popsutych
    I zjadają wrony.

    Grenlandczycy, lud gościnny,
    Więc pracują gorączkowo,
    Sprowadzają lód z Syberii,
    Nie wiemy dla kogo.

    Do Falklandu'śmy płynęli,
    Goła baba mi się śniła.
    Gdy się rano obudziłem,
    Dziura w burcie była.

    Na Yan Mayen wielka draka,
    Opowiem, jak rzecz się miała,
    Kiedy wzięto nas za desant,
    Ludność się poddała.

    Powiedziała mi dziewczyna
    Żeby wodą wódkę popić.
    Ja jej na to: "Idź do diabła,
    Czy chcesz mnie utopić?"

    I gdy skończy się choroba,
    Chociaż ciągle ciąży głowa,
    Uparcie biegniesz do baru,
    Zaczerpnąć z browaru.

    Pływał raz po morzu kucharz,
    W rękach praktyk był Onana,
    A załoga się dziwiła
    Skąd w kawie śmietana.

    Znałem pewnego kuchcika,
    Co mu rumpel w dupie znika
    I jak przyszła większa fala,
    Oberwała jaja

    Pływał raz marynarz młody,
    Co go nazywali pszczółką,
    Dupcył wszystko prócz zegara,
    Chyba, że z kukułką.

    Kuchnia nasza jest wspaniała,
    Czterech już do morza wnieśli,
    Pozostałych zaś latryna
    Nie może pomieścić.

    Była sobie panna Ola
    co nie miała na jabola
    a że stara to cwaniara
    Kupiła browara

    Okocimskie czy Wareckie
    Świętokrzyskie czy Żywieckie
    Każde piwo, każde zdrowe
    Jak na moją głowę

    Kiedy w dawnych czasach żyli,
    Dobre piwo już robili,
    Pili piwo pradziadowie,
    Będą pić synowie.

    Hej-że-ho! Polejcie piwa,
    Niech się wszystkim głowa kiwa.
    Hej-że-ho! Polejcie piwa,
    Niech się głowa kiwa.

    Pij więc chłopcze, pij na zdrowie,
    Nie próbuj tracić kolejki,
    No, bo jaki żeglarz w świecie,
    Stroni od butelki?

    Hej, ha! Kolejkę nalej!
    Hej, ha! Kielichy wznieśmy!
    Po kolejnej setce czystej
    Pływać nam się zechce!

    Znałem kiedyś dziewczę z Mazur,
    Kochać bardzo się lubiła,
    Gdy z góralem się przespała,
    Zawału dostała.

    Jedna dziewka była szybka,
    Marynarzy pocieszała,
    Jednak po szklaneczce whisky
    Zaraz zasypiała.

    Była w jednym porcie dziewka,
    Co każdemu siebie dała,
    Lecz ostatnio nie jest chętna,
    Bo się zakochała.

    Hej, ha! Wypijmy piwa!
    Hej, ha! Wypijmy piwa!
    Jak po tym browarze w słońcu
    Dobrze nam się pływa!

    Kormorany tam latały,
    Z drzew już liście pospadały,
    Od ptasiego gówna puszki
    Z piwem pordzewiały.

    Do Giżycka chcemy wracać,
    Silnik sprawnie zapalamy,
    Przywaliła się straż wodna:
    Ciszę zakłócamy.

    Na pagajach więc płyniemy,
    Żagle przehandlowaliśmy,
    Chociaż sternik pierdział ostro,
    Nie przyspieszaliśmy.

    Jachtem naszym była Daisy,
    Po morzach pływała nieraz,
    Na Mazurach wał z niej wypadł,
    Poszła na dno zaraz.

    Załoga niedoświadczona
    Myślała, że to fontanna,
    A to tylko statek tonął
    Na środku Kisajna.

    Gdy kolejki nie dotrzymasz,
    To z kompanią się pożegnaj.
    Widać, Bracie, żeś jest ceper,
    Dupa, a nie żeglarz.

    Nasz Kapitan twarda sztuka,
    Nikt go tutaj nie oszuka,
    Ale w końcu się skupimy
    I mu wpierdolimy.

    Na fregacie nie ma zmiłuj,
    Zapierdalać trza od rana,
    A wieczorem polerować
    Laskę Kapitana.

    Bosman na gitarze grywa,
    Idzie mu to całkiem klawo,
    Czasem chwyty popierdoli,
    Wszyscy biją brawo.

    Sternik, stary pijanica,
    Ciągle biega, wódki szuka,
    Jeden dzień bez alkoholu
    I wyzionie ducha.

    Płynie sobie statek prosto,
    A załoga rzyga ostro,
    Kiedyś woził on banany,
    A dziś zarzygany.

    Znałem kiedyś kapitana,
    Urodził się chyba w piekle,
    Bo jak nie miał co wyruchać,
    To wyruchał szeklę.

    Kuchnia nasza jest wspaniała,
    Czterech już do morza wnieśli,
    Pozostałych zaś latryna
    Nie może pomieścić.

    Pływał raz marynarz, który
    Walił spiryt z grubej rury,
    Główka go nic nie bolała,
    Bo to był nasz FALA.

    Ryży Czajnik, kiedy popił,
    Robił bardzo głupie miny,
    Czasem rzygał do kokpiku
    I podpieprzał liny.

    Dziś w Giżycku jakieś szanty,
    Twierdza Boyen oblężona,
    Takich tłumów nie widziano
    Od czasów lugola.

    Mocz się leje, browar leci,
    Pewnie zrobią nowe dzieci,
    Niech rosną młodzi żeglarze,
    Życie im pokaże.

    Browar płynie, mocz się leje,
    Parka spieprza w jakieś knieje,
    Pewnie zrobią nowe dziecię -
    Dużo nas na świecie!

    Za lat naście się spotkamy,
    Przy browarku pogadamy,
    Niech rosną młodzi żeglarze,
    Życie im pokaże.

    Będą pływać bez patentu,
    Bo w Warszawie ktoś dał siana,
    Pewnie wpieprzą się na keję,
    Zabiją bosmana.

    Wyślesz żeglarza młodego,
    Po kilwater do bosmana,
    Już nie wróci, będzie szukał
    Do samego rana.

    Była raz panienka, która
    Chciała wskoczyć mi na prącie.
    Jak się mama dowiedziała,
    Tydzień stała w kącie.

    Gdy już mama karę zdjęła,
    Macać znowu mnie zaczęła,
    Wciąż pytając tak dla ściemy,
    Co tam mam w kieszeni?

    Znałem pewnego żeglarza,
    Pływaliśmy razem Tangiem,
    Był tak silny, że na chuju
    Umiał podnieść sztangę.

    Gdy chciał wszystkim zaszpanować,
    Rekord świata chyba pobił,
    Jednak gdy mu kutas oklapł,
    Dziurę w burcie zrobił.

    Znałem w pewnym porcie dziewkę,
    Była kiedyś niezła laska,
    Odkąd walec ją przejechał,
    Jest jak decha płaska.

    Pływał z nami raz Kapitan -
    Napalony transwestyta.
    Cała załoga wołała
    Na niego Lolita.

    Gdy rzuciła go dziewczyna
    Postanowił się utopić,
    Przywiązał do chuja kamień
    I do morza wskoczył.

    Nagle wyleciał jak z procy
    I mu trochę zrzedła mina,
    Krzyczał, że na horyzoncie
    Zobaczył rekina.

    "O żesz kurwa!"- klął bez przerwy -
    "Ale się najadłem strachu,
    Nie można nawet spokojnie
    Złożyć kości w piachu!"

    Znałem raz pewnego majtka,
    Był troszeczkę nienormalny,
    Bo uprawiał z wielorybem
    W wodzie seks analny.

    Kiedy miodek szumi w głowie,
    Zbiera się nam na wyznania,
    Jak to było na początku
    Naszego pływania.

    Wiosłowanie trudna sztuka,
    Więc do pniaka uwiązali.
    Próbujemy drzewo wyrwać
    Razem z korzeniami.

    Gdy wiosłować już umiemy,
    Nawet w miarę równo, składnie,
    Trzeba żagle tak postawić
    By nie spocząć na dnie.

    Żagle białe już wciągnięte,
    Mnóstwo było z tym zachodu,
    Wreszcie stało się - płyniemy,
    Lecz rufą do przodu.

    Przy czwóreczce to DZ-ta
    Jest łódeczką dla rajdowca,
    Raz mieliśmy na bukszprycie
    Głowę surfingowca.

    Barka keją treningową,
    Fakt pożałowania godny,
    Gdy prędkości nie wytracisz,
    Masz okręt podwodny.

    Więc kursanci na manewrach
    Mieli z faktem niezłą walkę,
    Raz miast żagle poluzować
    Przyjebali w barkę.

    Pływał z nami pewien gościu,
    Z prostszym rozumem od knagi,
    Gdy się dorwał chłop do rumpla,
    Kręcił rufo-sztagi.

    Gdy zeszliśmy na nabrzeże,
    W zapomnienie poszło morze,
    Bo siedziało na polerze
    Jakieś blond niebożę!

    Popękały wszystkie spodnie,
    Kiedy na nasz widok wstała,
    Potem całe dwa tygodnie
    Sufit oglądała!

    Kiedy już odpływaliśmy,
    Dla uciechy i dla sportu
    Wcisnęliśmy do bakisty
    Nasze dziewczę z portu.

    Choć się fajnie żeglowało,
    Każdy szukał wnet doktora,
    Bo się kurwa okazało -
    Mewka była chora.

    W dzień trapiła ją gorączka,
    W nocy ją swędziła cipa;
    Pewnie była to rzeżączka,
    No bo skąd by grypa?

    Tam, gdzie straszne wichry wieją,
    Tam, gdzie wódki nie sprzedają,
    Tylko najlepsi żeglarze
    Strachu nie zaznają

    Stoi baca na przystani
    I ogromnie się dziwuje,
    Że wszyscy żeglarze mają
    Takie wielkie chuje.

    Coś na horyzoncie błyska,
    Więc w przypływie euforii
    "Pierwszy" wrzasnął, że to chyba
    Brzegi Kalifornii!

    To nie brzegi Sacramento,
    Ino polska wieś Chałupy,
    A te błyski, to nie złoto,
    Tylko gołe dupy!

    Gdy w beczce dno prześwieca
    alkohol się zaleca,
    pijmy więc pijmy chłopcy,
    trunek nam nieobcy.

    Gdy w żołądku tłuką fale
    I chęć życia znika wszelka,
    Nie trać bracie animuszu -
    Jest jeszcze butelka!

    Komu białe myszki nie śnią,
    Ten za życia leży w dole,
    My popłyńmy z naszą pieśnią
    Poprzez monopole.

    Źle w łódeczce jest baryłce,
    Źle w łódeczce jest wódeczce.
    Chcecie wiedzieć, gdzie jej dobrze?
    Wlejcie mi szklaneczkę!

    Kiedy nic Ci nie wychodzi,
    Kiedy tęskni się do mamy,
    Ktoś nam rzuca hasło: "Nalej!"
    I się zalewamy.

    A na widok iceberga
    Każde ciało drży w kożuchu,
    Jaś Pobożny śpiewa psalmy,
    A my - po maluchu!

    Znałem kiedyś kapitana,
    Urodził się chyba w piekle,
    Bo jak nie miał co wyruchać,
    To wyruchał szeklę.

    Trzymaj mnie, bo będę rzygał,
    Trzymaj mnie, bo będe rzygał,
    Trzymaj mnie, bo będę rzygał,
    Trzymaj mnie, bo rzygam!

    Każdy żeglarz wie od dziecka,
    Co to "Czysta", co "Bałtycka",
    I już jako jędrny malec
    Macza w wódzie palec.

    Pływał kiedyś majtek jeden
    Masochista-pederasta,
    Swe klejnoty często prażył
    W prodiżu do ciasta.

    A, że właśnie na tym statku,
    Był cholerny problem z cukrem,
    Wszyscy ciągle się dziwili,
    Skąd to ciasto z lukrem?

    Widzisz, biały szkwał się zbliża?
    Zrzucaj szybko wszystkie szmaty
    Jak nie zdążysz, to do Giża
    Wpłyniesz przez zaświaty.

    Zjeść co tanio w Mikołajkach?
    Takiej knajpy się nie trafi!
    Wszystkie dawno już są w rękach
    Syryjczyków mafii.

    W mej załodze był konował,
    Co swe buty wciąż pucował,
    Poza tym po czubek głowy
    Strój miał adamowy.

    Pływał z nami raz patałach;
    Wnosił błoto na sandałach,
    Po sztormie z niego zostały
    Tylko te sandały

    Chociaż była martwa cisza,
    W dzień z Ogonków aż do Pisza
    Przeszliśmy - lecz gorzko płacząc,
    Bo ciągle burłacząc.

    W "Zęzie" znowu tłok jest wielki
    I zabawa pierwsza klasa,
    Ktoś kumplowi odpiął szelki,
    Widać mu k...olana. ;-)

    Po Mazurach pływa człowiek,
    Co się kryje własnym jachtem.
    On się kryje lat sześćdziesiąt
    Ciągle przed Wermachtem.

    Żreć będziecie dzisiaj z zęzy!
    Krzyczę do załogi w porcie.
    Całe szczęście dla załogi
    To było w Sztynorcie.

    Kiedy znużysz się pływaniem
    To śpiewaczka operowa
    Rejs umili ci śpiewaniem
    I lizaniem ro.....gówki. ;-)

    Kiedy znudzą ci się panny,
    Dziwki, zdziry i niecnotki,
    To do "Morskich opowieści"
    Dopisz nowe zwrotki!

    W carskiej Rosji był krążownik,
    Załoga się wygłupiała:
    Gdy kapitan głośno pierdnął,
    To strzelano z działa.

    I przypadkiem tak się stało,
    Chociaż za to nie dam głowy,
    Dali sygnał do ataku
    Na Pałac Zimowy.

    Kuk gotował grochóweczkę,
    Bo nic więcej nie potrafił,
    Z Aurory śmierdziało z deczkę,
    A Rosję szlag trafił..

    Tak to człeku w życiu bywa,
    Gdy Ci baba na łeb wlezie,
    Jak Cię wciśnie pod pantofel,
    To tak, jakbyś nie żył.

    W wokółziemski rejs ruszałem,
    Było w mediach dużo krzyku,
    Ale zawsze dopływałem
    Do knajpy w... Szczedrzyku!

    lub w zależności od akwenu:

    W wokółziemski rejs ruszałem
    Marząc o niejednym porcie,
    Ale zawsze dryfowałem
    Do "Zęzy" w Sztynorcie.

    Choć dmuchało tylko "cztery",
    Jechaliśmy wciąż "na kancie",
    Bo stawiałem genakera
    Na własnym palancie!

    Gdy "Starego" zmyła fala,
    Chief na sterze stał do rana,
    A my wszyscy dmuchaliśmy
    Babę kapitana.

    Znałem kiedyś dziewczę z Mazur,
    Kochać bardzo się lubiała,
    Gdy z góralem się przespała,
    Zawału dostała.

    Jedna dziewka była szybka,
    Marynarzy pocieszała,
    Jednak po szklaneczce whisky
    Zaraz zasypiała.

    Była w jednym porcie dziewka,
    Co każdemu siebie dała,
    Lecz ostatnio nie jest chętna,
    Bo się zakochała.

    Gdy na Dobskim pływaliśmy,
    To łódkę wyjeb...śmy,
    Dotarliśmy wpław do wyspy,
    Gównem dostaliśmy.

    Hej, ha! Wypijmy piwa!
    Hej, ha! Wypijmy piwa!
    Jak po tym browarze w słońcu
    Dobrze nam się pływa!

    Kormorany tam latały,
    Z drzew już liście pospadały,
    Od ptasiego gówna puszki
    Z piwem pordzewiały.

    Gdy do Doby dotarliśmy,
    Piwa w sklepie już nie było,
    Więc z tej dziury bardzo szybko
    Trzeba nam odpłynąć.

    Do Giżycka chcemy wracać,
    Silnik sprawnie zapalamy,
    Przywaliła się straż wodna:
    Ciszę zakłócamy.

    Na pagajach więc płyniemy,
    Żagle przehandlowaliśmy,
    Chociaż sternik pierdział ostro,
    Nie przyspieszaliśmy.

    Jachtem naszym była Daisy,
    Po morzach pływała nieraz,
    Na Mazurach wał z niej wypadł,
    Poszła na dno zaraz.

    Załoga niedoświadczona
    Myślała, że to fontanna,
    A to tylko statek tonął
    Na środku Kisajna.

    Więc nie pływaj nigdy jachtem,
    Co na morzu przeżył życie,
    Po małych polskich Mazurach -
    Po co tracić życie.

    Dziś w Giżycku jakieś szanty,
    Twierdza Boyen oblężona,
    Takich tłumów nie widziano
    Od czasów lugola.

    Mocz się leje, browar leci,
    Pewnie zrobią nowe dzieci,
    Niech rosną młodzi żeglarze,
    Życie im pokaże.

    Browar płynie, mocz się leje,
    Parka spieprza w jakieś knieje,
    Pewnie zrobią nowe dziecię -
    Dużo nas na świecie!

    Za lat naście się spotkamy,
    Przy browarku pogadamy,
    Niech rosną młodzi żeglarze,
    Życie im pokaże.

    Będą pływać bez patentu,
    Bo ktoś tam dał sobie siana,
    Pewnie wpieprzą się na keję,
    Zabiją bosmana.

    Gdy do portu przybijemy,
    Wszyscy się do knajpy pchają
    I już po godzinie picia
    Nogi wyciągają.

    Wszedł raz bosman do kibelka,
    A tam majtek jadł serdelka,
    Bosman zlał się z niego równo,
    Myślał, że to GÓWNO.

    Kiedy szliśmy przez Pacyfik,
    Kaca miałem już od rana,
    No i przez to zarzygałem
    Koję Kapitana.

    Pływał z nami raz Kapitan -
    Napalony transwestyta.
    Cała załoga wołała
    Na niego Lolita.

    Pływał z nami jeden pedał,
    Marzył o tym całe życie,
    Żeby zostać przedłużaczem
    Z przodu na bukszprycie.

    Znałem raz pewnego majtka,
    Był troszeczkę nienormalny,
    Bo uprawiał z wielorybem
    W wodzie seks analny.

    Gdy chciał wszystkim zaszpanować,
    Rekord świata chyba pobił,
    Jednak gdy mu kutas oklapł,
    Dziurę w burcie zrobił..

    Przeliczy ktoś te zwrotki? Bo mi śię nie chce...

    · Zgłoś · 10 lat temu
  • Anonimowy użytkownik
    Ola
    Ja gram bez E7 i wdg mnie lepiej brzmi :D

    · Zgłoś · 10 lat temu
  • Anonimowy użytkownik
    wiki
    my to z koleżanką śpiewamy na dzeń otwarty w podstawówce

    · Zgłoś · 10 lat temu
  • Anonimowy użytkownik
    galaktyka
    Kiedyś na początku byly inne zwrotki normalne

    · Zgłoś · 10 lat temu
  • Anonimowy użytkownik
    bla bla
    moim zdanie bez E7 no ale jak kto woli. :)

    · Zgłoś · 10 lat temu
  • Anonimowy użytkownik
    Brytyjski Żeglarz
    Trochę mało zwrotek tu jest. Aktualnie Morskie Opowieści w polskiej wersji mają nieco ponad 200 zwrotek.

    · Zgłoś · 10 lat temu
Usunięto 7 komentarzy